Co czyni dom domem?
„Tata był włóczykijem. Gdzie rzucił kapelusz, tam był jego dom”. Nie, nie mój tata. To fraza ze znanej piosenki. Moi rodzice stworzyli dom szczęśliwy, pełen miłości. A jednak ruszyłem w świat i znaczną część życia spędziłem w drodze.
Zawsze jednak mogłem wrócić w to miejsce, które czekało jak czułe ramiona. Ilekroć zastanawiam się, co sprawia, że wnętrze staje się domem, myślę o bezpieczeństwie. Dom winien być schronieniem, oazą spokoju.
W obozach uchodźców w Sudanie Południowym widziałem budynki zbudowane z puszek. W Etiopii mieszkałem w chatach z łajna. Po deszczu trzeba je było budować od nowa. W Somalii dachy szałasów kryto dżinsowymi spodniami. Darczyńcy przysyłali je w dobrej wierze, nie wiedząc, że mieszkańcy tej jałowej krainy spodni nie noszą.
Tak, oni wszyscy mieli dach nad głową, ale nie mieli domu. Drżeli o przyszłość, żyli z dnia na dzień. Wreszcie, co równie bolesne, nie czuli się u siebie. A dom winien być miejscem oswojonym, własnym, trwałym.
Myślę o Stingu, którego odwiedziłem kiedyś w garderobie. Była wielkiej urody, jak namiot Saladyna. Rzecz w tym, że artysta w każdym punkcie na Ziemi wchodzi w to samo wnętrze. Ono z nim wędruje. Jest jak u pustynnych nomadów – domem w drodze. W ten sposób mistrz jest zawsze u siebie.
Lubię w domu naturalne światło. Lubię, gdy wzrok sięga daleko oraz – jeśli to możliwe – wędruje wśród zieleni i dotyka wody. Lubię, gdy pod ręką jest gitara. Lubię rozległą bibliotekę, a w niej „Wiersze wszystkie” Czesława Miłosza. Są na półce w każdym z moich domów. Lubię też ciszę, a zatem cenię kulturalnych sąsiadów, czy to za ścianą, czy za rzeką.
Lubię także stare mapy miejsc drogich sercu. Staję przed nimi i wędruję w pamięci. Lubię drobne dzieła sztuki ludowej, przedmioty pojedyncze, które przywoziłem z daleka. Zachowują energię twórców. Dają poczucie więzi z tym, co minione. Wreszcie fotografie drogich mi postaci.
Taki dom, choćby maleńki, zawsze jest bezpieczną przystanią. A że w kapeluszach – z moimi uszami – nie jest mi do twarzy, rzucam szal. I z wdzięcznością opadam na sofę.