Gdańska. Opowieść o domu
Więzi, które trwają przez pokolenia
Tekst: Magdalena Zięba-Grodzka
Ciepłe światło letniego popołudnia, lekka bryza wnosząca do wnętrza słony zapach przez otwarte okna, a z nich widok na spokojne morze, niemal abstrakcyjne w tym spokoju. To scena jak z obrazu „Pokoje nad morzem”, namalowanego w 1951 roku przez Edwarda Hoppera. Amerykański malarz realista znany jest przede wszystkim z poetyckich, spowitych tajemniczym światłem miejskich scen. Niemal połowę życia spędził jednak w Truro, mało zaludnionym odcinku półwyspu Cape Cod.
Truro od wieków było schronieniem dla ludzi, którzy poszukiwali czegoś „innego”. Pielgrzymi (którzy wylądowali tam w 1620 roku) w XIX wieku ustąpili miejsca wielorybnikom, a następnie artystom, pisarzom i wolnomyślicielom, którzy zaczęli spędzać tu lato.
Nie bez powodu tematyka marynistyczna była dla artystów tak pociągająca – morze niesie ze sobą tajemnicę, jest też symbolem wolności i otwarcia na świat. Charles Baudelaire w tomie „Pisma. Sztuczne raje” o morskim bezkresie pisał tak: „Dlaczego widok morza jest nam tak nieskończenie i wiecznie miły? Bo morze ukonkretnia jednocześnie idee ogromu i ruchu. Sześć lub siedem mil to dla człowieka zasięg nieskończoności. Nieokreśloność w miniaturze. Cóż stąd, skoro tyle wystarczy, by uzmysłowić pojęcie prawdziwej nieskończoności. Dwanaście lub czternaście mil wzdłuż średnicy, dwanaście lub czternaście mil wody w ruchu starcza, by dać najdoskonalsze wyobrażenie piękna dostępne człowiekowi w jego chwilowym miejscu zamieszkania”.
Mieszkanie nad morzem jest spełnieniem marzeń nie tylko artystycznych dusz. Czyste powietrze, bezkresne widoki i jednostajny, a czasem burzliwy szum fal są czymś w rodzaju spełnionego raju dla rodzin z dziećmi. Gdańska to adres relaksu i komfortu dla każdego pokolenia, które znajdzie tu przyrodę i swój ulubiony rodzaj aktywności. Alejki, które przecinają dziedziniec, ucieszą nie tylko spacerowiczów, ale także dzieci jeżdżące na rolkach, deskach i rowerach.
Przestrzenie wspólne to wielki atut tej realizacji. Mają przytulny, domowy klimat – z wykończeniem z naturalnych materiałów (takich jak drewno czy wiklina), które kojarzą się właśnie z nadmorską atmosferą. Natomiast, jak mówi projektant wnętrz Michał Ścieszka z pracowni Roark Studio: „Całość kompozycji dopełniają rośliny doniczkowe i zieleń zewnętrzna – wspólnie tworzące środowisko, które łączy mieszkańców z ich otoczeniem”.
Luis Ramiro Barragán Morfín, jeden z najważniejszych meksykańskich architektów nowoczesności, twierdził, „że architekci powinni raczej projektować ogrody niż budynki – po to, żeby rozwijać w sobie wyczucie piękna”. Dla użytkowników przestrzeni jej otoczenie jest bowiem równie ważne jak wnętrza.
Inwestorzy coraz częściej wracają więc do idei projektowania interdyscyplinarnego – uwzględniając nie tylko estetykę architektury, ale także sposób, w jaki współgra ona z otoczeniem, oraz to, jakie otoczenie można wokół niej wykreować. To myślenie o zielonych częściach projektu bardzo wyraźnie widać w projekcie inwestycji Gdańska.
„Trawnik zaprojektowaliśmy nie jako element widokowy, ale przestrzeń dla ludzi. Miejsce spotkań, pikników i zabaw. Jego duże połacie kontrastują ze zróżnicowanym ukształtowaniem górek, które częściowo porastają trawy ozdobne i byliny, a zwieńczają je drzewa lub krzewy soliterowe podświetlone od dołu, co nadaje przestrzeni kameralności” – mówi architekt krajobrazu Małgorzata Sobótka ze Studia Krajobraz.
Dzieci mają tu też bogato wyposażone, indywidualnie zaprojektowane miejsce zabaw. A także kącik edukacyjno-przyrodniczy, w którym mogą dbać o krzewy malin i jeżyn oraz truskawki. Przestrzeń osiedla Gdańska ma sprzyjać cieszeniu się życiem rodzinnym zarówno w strefie prywatnej, jak i wspólnej. W obu można poczuć historię okolicy i korzystać z wszelkich wygód nowoczesności.